niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 2. "Wizyta u Grey'ów"

                                    + Wizyta u Grey'ów +
     Na szczęście później już go nie widziałam. Po lekcjach spotkałam się z braćmi w umówionym miejscu. Pochodziliśmy chwilę po okolicznych placach zabaw i odrobiliśmy lekcje w Świetlicy Kościelnej. Pierwszego dnia było mało zadań domowych, więc po godzinie wszyscy już je skończyliśmy. Potem pouczyliśmy się trochę, ja przeczytałam parę książek z biblioteczki, i gdy zaczęło zachodzić słońce ruszyliśmy do naszej dzielnicy.
     Mam nadzieję, że ojciec już śpi. Dziś nie pracuję, ponieważ matki wzięły sobie wolne z powodu rozpoczęcia roku szkolnego. Na jutro jestem już zarezerwowana do rodziny Grey'ów. Idę do nich po raz któryś tam. Są tolerancyjną rodziną i nieraz mam wrażenie, iż dają mi ich popilnować ze względu na moją sytuację życiową. Za co im dziękuję, lecz nie potrzebuję litości. Pani Grey to przemiła drobna osóbka, która miłością obdarza całą siedmioosobową rodzinkę. Mieszka ona wraz z mężem oraz sześciorgiem uroczych dzieci. Dwoje z nich skończyło już studia, jedno nawet się ożeniło. Matt uczęszcza do liceum, jak ja, Paula chodzi wraz ze swoim bratem bliźniakiem - Trevorem - do ostatniej klasy gimnazjum. I ostatni - Daniel - ma dopiero parę miesięcy.
     Matt jest w przeciwległej klasie. To wysoki brunet o jasnych zielonych oczach, ma w sobie charyzmę i jest trochę nieokrzesany. Teraz przechodzi bunt, więc gdy przychodzę zamyka się w swoim pokoju i często słucha muzyki. Słyszałam parę razy, gdy to jego matka namawiała go, aby się do mnie odzywał na przerwach. Szczęście, że zbywał rodzicielkę i nie musiał udawać przy mnie. U państwa Grey'ów sprzątałam - to znaczy przecierałam szmatką to i owo, tam wszystko lśniło -pomagałam w zadaniach domowych któregoś z dzieci oraz, przede wszystkim, zajmowałam się Danielem. Ten mały, pulchny szkrab potrafi nieraz przysfożyć kłopotów.
     Stanęliśmy przed drzwiami domu i lekko uchyliłam drzwi wejściowe. Tato leżał rozłożony na łóżku. Poczułam odrazę.
     -Wchodźcie - poleciłam, a wtedy ojciec się poruszył i wybełkotał:
     -To ty, skarbie. Marcelinko? - Zaczął na oślep z zamkniętymi oczami przeszukiwać przestrzeń wokół siebie. Chłopcy cofnęli się, a ja stałam.
     -Uciekajcie - szepnęłam z przestrachem.
     -Marcelinko...? - zaczął znowu pijak.
     -No już! - pogoniłam ich. Ojciec otworzył drzwi i zaciągnął mnie do środka.
     -Szukam cię i szukam, a ty pod drzwiami. Niegrzeczna dziewczynka. - Nie tylko nie to, pomyślałam w myślach, prosząc Boga o wydostanie mnie z tego miejsca. - A teraz zabieraj się do roboty...


     Nie chcę nawet tego wspominać. Tak, znowu mnie zgwałcił. Jak jakąś szmatę. Potem przeszłam do swojego pokoju i zaczęłam łkać. Próbowałam łykać te łzy, lecz co któraś wypadała z mych rąk i spływała po policzku. Przycisnęłam głowę do koca. Chciałam stamtąd uciec, ale on jeszcze nie zasnął. Wyskoczyłabym z okna, jednak nasze mieszkanie jest za wysoko.
     To się nie dzieje pierwszy raz. Od śmierci matki to na mnie spadł obowiązek zaspokajania jego potrzeb. To ohydna sprawa. Na szczęście nie mam siostry. Gdyby to ona musiałaby być na moim miejscu... Nikomu nie polecam tego uczucia. Czuję się okropnie.
     Chłopcy nie wrócili na noc. Spali na plebanii. Nieraz tam się zatrzymują. Rodzicel może nawet nie wiedzieć, że ma tych dwóch synów. I dobrze. Nawet bardzo.
     Kolejnego dnia wstałam z opuchniętymi oczami. Nie spałam całą noc. Chlusnęłam parę razy zimną wodą w twarz i czułam się lepiej. Zabrałam parę kromek dla braci i ukradkiem wyszłam. Spotkałam ich na tym samym miejscu, co wczorajszego dnia. Miałam tylko nadzieję, że nie spostrzegą śladów po płaczu. Jednak dziesięcioletni Edward coś zauważył.
     -Płakałaś? - zapytał nieoczekiwanie.
     -Nie, oczywiście, że nie. - Na potwierdzenie słów pokręciłam przecząco głową. - A teraz chodźcie już, bo się spóźnimy.  - Rozdałam im drugie śniadanie i rozdzieliliśmy się.
     Gdy przekroczyłam próg wpadłam na Laurę.
     -Och, uważaj jak chodzisz, przybłędo - powiedziała z oburzeniem.
     -Przepraszam. Ja nie chciałam...
     -To wiem. Uważaj jak chodzisz - przerwała mi i warknęła. - Dziewczęta, idziemy. - One zachichotały.
     Spojrzałam chwilę za nimi i spostrzegłam, że idą w kierunku... Calvina. No oczywiście! Odwróciłam z niesmakiem wzrok. Znalazła sobie kolejną ofiarę. Szybka jest. Wczoraj się poznali, a dzisiaj już są parą. Tylko pogratulować.
     Nie wiem, z jakiego powodu, lecz czułam się dziwnie. Z początku myślałam, że Calvin nie będzie taki jak one. A on związał się z przywódczynią idiotek.

     Wtem zadzwonił dzwonek i wyrwana z rozmyślań pognałam na lekcje.  Po wszystkich zajęciach udałam się do świetlicy. Pomogłam braciom i poszłam do państwa Grey'ów. Otworzył mi pan Theodor. Wysoki i starszy mężczyzna zaprosił mnie gestem ręki do środka. Szczerze, to chyba jeszcze nie wypowiedział do mnie ani jednego słowa. W ogóle przy mnie nie mówi.Tym zajmuje się pani Georgia. Nieraz może paplać godzinami i jej się nie nudzi.
     -O! Już jesteś, kochana. - Przywitała mnie szerokim uśmiechem. Na zegarze wybiła godzina szósta. - Tak więc, mały już śpi, ale zaraz pewno się obudzi. Max jak zwykle w pokoju, proszę do niego zajrzeć. Bliźniaki potrzebują pomocy przy zadaniach domowych. - Podeszła do męża, i ten założył jej płaszcz. - A! I jeszcze posprzątaj cały dom, bo Jasmine przyjeżdża jutro ze swoim mężem, dobrze? - Spojrzała na mnie wyczekująco.
     -Tak, oczywiście. Proszę się dobrze bawić. Do widzenia - pożegnałam się z nimi i pierwsze, co zrobiłam, to zajrzałam do Daniela. Spał grzecznie. Następnie poszłam do Pauli i Trevora. Ci znowu się kłócili. Może i byli identyczni, lecz z charakteru to kompletne przeciwieństwa.
     -Cześć - powiedziałam, a oni na chwilę oderwali się od siebie, ale gdy tylko spojrzeli z kim mają do czynienia powrócili do swoich czynności. - Hej, nie bijcie się. - Rozdzieliłam ich. - Chodźcie do lekcji. Wasza mama powiedziała mi, że macie z czymś problem.
     Z ociąganiem ruszyli do dwóch biurek. Paula z wyższością oznajmiła:
     -Ja odrobiłam wszystkie zadania domowe. A dzisiaj pani pochwaliła mnie za moją sumienność.
     -To gratuluję.
     -Dziękuję.
     -A ty, Trevor? - zapytałam.
     -Ja dostałem dwie uwagi i czuję się dobrze! - Odetchnął, a ja pokiwałam głową.
     -To w czym ci pomóc? - Podeszłam do jego części pokoju i szybko uwinęliśmy się z tym ćwiczeniem.
     Później posprzątałam, jak kazała pani Grey i gdy miałam chwilę czasu, zaczęłam odrabiać własne zadania. Kiedy już wszystkie były zrobione - zajęły mi tylko około pół godziny - zajrzałam do Matta. Najpierw zapukałam.
   -Cześć - powiedziałam, bowiem jeszcze się dziś nie widzieliśmy. Kiwnął głową z oburzeniem, że przerwano mu słuchanie muzyki.
     -Czego? - warknął.
     -Miałam sprawdzać, czy jeszcze żyjesz - zażartowałam bez krzty humoru.
     -Fajnie, sprawdziłaś, a teraz możesz się już wynosić - odszczekał i pogłośnił muzykę.
     Nie zamierzałam wtrącać się w jego sprawy. Pewnie zostałabym tylko zwyzywana oraz wyrzucona i nic bym się nie dowiedziała, więc cicho zamknęłam drzwi i przeszłam zajrzeć do najmłodszego. Wtedy już zaczął się ruszać, a chwilę później już wrzeszczał. Podeszłam szybkim krokiem i wzięłam go na ręce. Zaczęłam go uciszać i kołysać na ramionach. Włożyłam mu smoczek, który wypadł gdy ten się ruszał w łóżeczku. Po kilkunastu minutach spał w moich ramionach. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam go znów w kołysce. Przykryłam lekkim kocykiem i odeszłam.
    -Nie! - usłyszałam krzyk. - Nie! Zostaw mnie! - Przestraszyłam się, że Matt obudzi Daniela. -Marcelina!  
      Podbiegłam do niego i zobaczyłam coś zadziwiająco dziwnego.
     -No daj się uczesać. Ty masz taką samą grzywkę jak Justin! - westchnęła Paula. Ta nastolatka ubóstwia Biebera. Nie rozumiem jak można lubić tak rozkapryszonego dzieciaka.
     -Uspokójcie się - oznajmiłam opanowana. - Paula zostaw Matta. Matt nie krzycz, bo obudzisz Daniela - zarządziłam.
     -Ale ja chcę go uczesać! - Jej oczy wyglądała na zdolne do wszystkiego.
    -Paula, masz już dwanaście lat! Nie czas na takie zabawy. Przygotuj się na jutrzejsze lekcje. Jeszcze okaże się, że Trevor dostanie lepszą ocenę.
     -Akurat! - wtrąciła się wspomniana osoba.
     -To nigdy nie nastąpi - potwierdziła dziewczyna.
     -No Paula, do pokoju. Wiesz już, co będziecie omawiać?
     -Ale ja chętnie zobaczę jak Matt będzie wyglądał po stylizacji Pauli - zaśmiał się, jedząc pop corn.
    -Ha ha, bardzo śmieszne. Co chcecie teraz robić? - spytałam, po czym sprostowałam: - Oprócz układania włosów Mattowi.
   Przez kolejne pół godziny graliśmy w przeróżne gry.  Matt jak zwykle siedział w swoim kąciku. Podeszłam do niego.
     -Coś się stało? - rozpoczęłam spokojnie rozmowę.
     -Odwal się.
     -Nie odpuszczę, dopóki mi nie powiesz - oznajmiłam zahartowana.
     -To długo sobie poczekasz - rzekł rozwścieczony. - Idź sobie.
     -Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
     -Moja dziewczyna próbowała się zabić - wypalił.


______________________________
W tekście mogą się pojawić błędy z akapitami, ponieważ - ja mądra - napisałam to w Wordpad (mój laptop nie chce mieć do czynienia z Wordem :/ ) i się wszystko pogmatwało. Przepraszam za to.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :) Proszę o komentarze z krytyką. Może jakieś rady? Przecież nie mogę być doskonała ;D

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny rozdział, szkoda że taki krótki. Mogłabyś trochę rozbudowywać poszczególne wątki jak w co grali lub czego słuchał.

    http://life-is-brutal-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń